poniedziałek, września 01, 2008

Co to będzie ...?

Wyjeżdża sobie człowiek na koniec świata aby się dokształcić, spełniać marzenia, poznać nowych ludzi, postudiować na snobistycznym Trinity, pić Guinessa bez ograniczeń, i drinki z Red Bullem, zawalczyć o tytuł Miss Emigracji, popracować radośnie w bliżej nie sprecyzowanym miejscu, otrzymać chlubną ksywę "Rocket Pocket", 4 razy dziennie wyciągać parasol, jadać czerwone ziemniaki na obiad, zakochać się w stepowaniu i Irlandzkiej muzyce, codziennie chodzić do tego samego Pubu, w którym mówią ci po imieniu a Ty zawsze zamawiasz "To co zwykle, Frank..."

Wszystko ładnie, pięknie ...

....ale trochę strach ...

.... powiedz mi jak ja sobie tam bez Ciebie poradzę???


W ogóle przyszłość jest lekko przerażająca. Czy za 50 lat będziemy wyglądać tak ... ?


Ja i N. na pewno będziemy wyglądać tak. Tylko w MasterMainda będziemy pykać a nie w warcaby...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dobrze będzie, Alinko. Ba, nawet wspaniale!;)Tylko nie wiem, jak przeżyję to przekładanie wino(grona) co tydzień...
A masterminda będziemy trenować on-line i za 50 lat wygramy mistrzostwa emerytów!

Iga pisze...

Dasz radę, jesteś zuch dziewczyna :*

asia wu pisze...

Taka emigracja nie jest calkiem zla... Nawet do ciaglej niepogody da sie przyzwyczaic. A jesli zostaniesz dluzej - to zapraszam do siebie (moze nie na Guinessa, ale na goraca czekolade - Iga moze powiedziec czy warto) do Leeds ;)

dramona pisze...

Może i zła nie jest ale jakoś tak smutno... A nie przeczę, że nie skorzystam. Wpadnę razem z moją 20 - osobową rodzinką :)) (czy ja zastosowałam jakąś nie logiczną podwójną negację czy mi się tylko wydaje ?)

asia wu pisze...

To tym bardziej zapraszam do siebie (od przyszlego roku bede juz na stale, na razie wracam do Gdanska by skonczyc nasz wspanialy kierunek) - na wszystkie placze, krzyki i inne przejawy desperacji, smutku i tesknoty sasiedzi sa juz uodpornieni.